W sieci zawrzało gdy pokazały się zdjęcia helikoptera dokonującego desantów powietrznych na szczyt Skrzycznego w Szczyrku. Postanowiliśmy sprawdzić co i jak.
Gdy nas rząd ciągle blokuje nam dostęp do wyciągów i promuje saneczkarstwo połączone z jazdą na jabłuszku, matka natura nie żałuje nam w tym roku świeżego puchu. Heliboarding wydaje się więc zbawieniem.
Kilka słów od Łukasza Starowicza z firmy Helipoland, polskiego zawodnika uprawiającego snowboarding, olimpijczyka z Nagano 1998:
“Inicjatywa lotów w góry, tak zwanych heliboarding/heliskiing wzięła się ze zwykłej potrzeby ruchu, uprawiania sportu i oddawania się swoim pasjom. Zwykle w tym czasie byłbym kilka razy w tygodniu na śniegu. Na dodatek zrobiła się nam piękna zima. Niestety to wszystko zostało nam mocno ograniczone przez pandemie… a tak właściwie przez niektóre decyzje wywołane pandemią. Oczywiście możemy sobie wyjść na skitourach, czy na splitach i też zjedziemy, ale nie wszyscy mają na to czas i siły lub po prostu ochotę. I właśnie wtedy wpadamy my, na białym śmigłowcu. Proponujemy dobrą zabawę, spełniamy marzenia o lataniu, a przy okazji można sobie zjechać po świeżym lśniącym puchu. Po dwóch dniach latania ze Szczyrku i Lipowej na szczyt Skrzycznego widzimy, że zainteresowanie jest olbrzymie. Planujemy kolejne akcje. Mamy już zapytania na kolejne loty grupowe, ale też na prywatne wypady” – mówi
Teraz konkrety. Póki co, lata jeden mały helikopter, który zabiera tylko 3 osoby. W Szczyrku udało się zbliżyć do 6 lotów w ciągu godziny, więc daje nam to 18 osób na godzinę. 1 osoba/1 lot to koszt 150pln, więc cena nie jest zaporowa. W niewiele mniejszej kwocie można się zabrać skuterem. A przecież lot helikopterem to jednak wypas i droga mija znacznie szybciej.
Łukasz informuje, jak ktoś chciałby wiedzieć, gdzie będzie latał helikopter, więc warto dołączyć do grupy na FB https://www.facebook.com/groups/helipoland
Chętnych nie brakuje!