Przez ostatnie lata (albo i nawet dekady) tak bardzo przyzwyczailiśmy się do wyglądu współczesnych desek snowboardowych, że zapomnieliśmy jak to wszystko się zaczęło. Ale możemy łatwo przenieść się w czasie z The Throwback Board.
Wiązania, buty snowboardowe? Nie w tym przypadku. Czterdzieści lat temu Jake Burton Carpenter nie potrzebował niczego, oprócz deski, sznurka i przynajmniej kilku centymetrów świeżego śniegu. The Throwback Board wspaniale nadaje się do zabawy dla całej rodziny i uczy podstaw jazdy na desce. Na pewno daje też zajawkę na dalszą jazdę.
Oczywiście musisz pamiętać, że ze względu na brak możliwości jazdy na krawędzi i prędkość, która mogłaby stwarzać niebezpieczeństwo dla innych, deską nie da się jeździć po przygotowanym stoku. Warto też pamiętać o tym, że sznurka przymocowanego do deski nie należy wypuszczać z ręki podczas jazdy. Być może, gdy śniegu jest naprawdę dużo, warto zabezpieczyć ją dodatkowym rzepem na rączce. Przy wywrotce, o którą nie trudno, odruchowo wypuścisz sznurek, a deska pojedzie dalej sama.
Jadąc po świeżym śniegu można regulować prędkość poprzez naciskanie na tył deski (przenoszenie ciężaru ciała bardziej na tył) i ciągnięcie linki do siebie. Skręty wykonuje się tak samo, jak na zwykłej desce, czyli poprzez przechodzenie na palce i pięty, pomagając trochę linką. Skoki oczywiście też są możliwe, ale wymagają już większej wprawy.
Deska występuje w dwóch długościach: 100cm dla dzieciaków i 130cm dla dorosłych. Według mnie 130cm jest optymalne dla każdego. Deskę oczywiście smaruje się jak zwykłą deskę snowboardową.
Bez wątpienia jest to ciekawa alternatywa, podczas gdy nie działają wyciągi. Jest to deska do prawdziwego surfowania po świeżym, miękkim śniegu!
W kolekcji Burtona jest też deska, którą możesz wyciąć w dowolny, wyjątkowy kształt według swojego pomysłu.